Weigel: świat winien żyć nauczaniem Jana Pawła II

 

KAI: Dlaczego zainteresował się Pan postacią i pontyfikatem Jana Pawła II?

 

Prof. George Weigel: Wyjaśniłem to wszystko w książce, która została opublikowana w ubiegłym roku w Stanach Zjednoczonych „Lessons in Hope: My Unexpected Life with St. John Paul II”, która ta pod koniec bieżącego roku zostanie opublikowana po polsku. Wyjaśnia ona, jak doszło do mojego zapoznania się z Janem Pawłem II, co od samego początku przyciągnęło mnie do jego osobowości i myśli, oraz otwiera osobiste spojrzenie na jego dyskurs, cierpienie i nasze więzi na przestrzeni około 12 lat. Opisałem to zatem w książce i bardzo się cieszę, że niebawem ukaże się ona po polsku.

 

KAI: Co Pana uderzyło w jego osobowości i nauczaniu?

 

- To przede wszystkim człowiek o głębokim charakterze mistycznym, kontemplacyjnym, łączącym się z nieustanną ciekawością świata – największą jaką kiedykolwiek spotkałem. Zawsze chciał wiedzieć, co jest nowe: książki, filmy, dyskutowane kwestie, jak mają się jego przyjaciele. Zatem to połączenie mentalności kontemplacyjnej i zaciekawienia światem było fascynujące. Natomiast nauczanie Jana Pawła II dawało przenikliwy spojrzenie zarówno na to, czym musi być Kościół w trzecim tysiącleciu, jak i czym musi być w trzecim tysiącleciu wolne społeczeństwo. Kościół musi odzyskać swoją tożsamość jako inicjatywy misyjnej – to właśnie rozumiał poprzez nową ewangelizację – a zachodni świat demokratyczny umocnić swoje podstawy moralne i kulturowe, gdyż w przeciwnym razie zawali się z powodu swej własnej niekonsekwencji. On to rozumiał, a myślę, że widzimy dzisiaj prawdę tego spojrzenia w całym świecie zachodnim. Zatem te jego spostrzeżenia dotyczące tego, czym powinien być Kościół oraz czym powinno być to, co możemy nazwać „projektem wolności” dla świata, były dla mnie bardzo przekonujące i atrakcyjne.

 

KAI: Często mówimy dzisiaj o kryzysie społeczeństwa zachodniego i chrześcijaństwa. Czy są jakieś nadzieje, że może być ono pociągające?

 

- Zachód jako cywilizacja jest zakorzeniony w Jerozolimie, Atenach i Rzymie – religii biblijnej, filozofii greckiej i prawie rzymskim. Są to najgłębsze korzenie cywilizacji Zachodu. Jeśli tracimy jeden z tych elementów, wówczas pojawiają się problemy. Upadek religii biblijnej w znacznej części świata zachodniego doprowadził nie tylko do szybkiej sekularyzacji, ale także do utraty zaufania do rozumu, a zatem mamy wówczas do czynienia z problemami ateńskiej części projektu zachodniego. Kiedy natomiast tracimy zaufanie do rozumu, pojawiają się problemy z praworządnością. Jeśli bowiem nie mamy zaufania do rozumu, jeśli jako społeczeństwa nie łączymy wiary z rozumem, to musimy odwołać się do siły, a więc mamy koszmar świat zdominowanego przez siłę. Zatem Zachód musi ożywić swoją wiarę w religię biblijną, zaufanie do rozumu i praworządności.

Kościół w świecie zachodnim musi uznać, że we współczesnej sytuacji kulturowej wiara nie może być przekazywana poprzez dziedzictwo etniczne czy kulturowe. Za czterdzieści lat nikt w Polsce czy też w Stanach Zjednoczonych nie będzie mógł powiedzieć: jestem katolikiem, bo mój dziadek czy babcia byli katolikami. Taki rodzaj przekazu etnicznego czy kulturowego nie może mieć miejsca w zsekularyzowanej kulturze. Jan Paweł II to rozumiał i w encyklice „Redemptoris missio” zaapelował o nową ewangelizację, wezwał Kościół do odzyskania swych źródeł misyjnych. Każdy chrześcijanin przyjął chrzest, aby być misjonarzem. Każdy chrześcijanin powołany jest do tego, aby zaproponować innym dar przyjaźni z Chrystusem, jaki każdy z nas otrzymał. To było główną myślą Jana Pawła II i ta kwestia ma dziś kluczowe znaczenie dla przyszłości Kościoła w świecie zachodnim.

 

KAI: Papież Franciszek nazywa to postawą uczniów-misjonarzy…

 

- Myślę, że znacznie ważniejszym zdaniem w „Evangelii gaudium” jest sformułowanie „Kościół w permanentnym stanie misji” (EG 25). Misja nie jest jedynie zadaniem wypełnianym przez pewnych ludzi w Kościele, ale czyś co każdy czyni lub powinien czynić, a każde miejsce jest terenem misyjnym. Mówię to moim słuchaczom w Stanach Zjednoczonych: wasz stół kuchenny jest terenem misyjnym, wasze otoczenie, miejsce pracy jest terenem misyjnym, całe wasze życie jako konsumentów i jako obywateli jest terenem misyjnym. Sądzę, że przyjęła to żywa część Kościoła w świecie zachodnim i idziemy naprzód z nową ewangelizacją.

 

KAI: Mówimy dzisiaj o kryzysie i podziałach zarówno w Kościele powszechnym, jak i w Stanach Zjednoczonych. Jakie są przyczyny tych napięć i jakie środki naprawcze można Pana zdaniem zastosować, aby Kościół zyskał nową energię, aby odżył?

 

- Myślę, że nie należy traktować tego, co światowe media mówią o Kościele w Stanach Zjednoczonych, jako prawdy objawionej. Kościół w USA jest najbardziej żywotnym katolicyzmem na Zachód od Polski. Przeżywamy kryzys zaufania i przywództwa. W ciągu minionych 15 lat problem nadużyć duchowieństwa został w znacznym stopniu rozwiązany. Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych jest dzisiaj bardzo bezpiecznym miejscem dla ludzi młodych, znacznie bezpieczniejszym niż nasze szkoły publiczne. Nigdy nie dowiemy się o tym z mediów, ale jest to fakt, który można udowodnić empirycznie na postawie statystyk. Cierpimy z powodu kryzysu zaufania do biskupów, którzy nie przewodzą, co niekiedy oznacza dyscyplinowanie, tak jak powinni to czynić. Sądzę, że kierownictwo konferencji episkopatu jest zdeterminowane, aby z tym sobie poradzić i zacznie to wprowadzać w życie w przyszłym miesiącu podczas dorocznej konferencji plenarnej.

Istnieje wyraźny problem w Kościele w Ameryce Łacińskiej, w części Europy, a może to być również prawdę w części Ameryki Północnej – nie tyle duchowieństwa dopuszczającego się nadużyć, ile duchowieństwa, które nie żyje w czystości, księży, którzy nie dopuszczają się nadużyć wobec małoletnich, ale nie żyją w czystości, tak jak to przyrzekali. Jest to problem ogólnoświatowy, a nie tylko amerykański. Jest to kwestia szerszego środowiska kulturowego. Nie łatwo żyć w czystości w społeczeństwie hiperseksualnym, jak to ma dzisiaj miejsce. Trudności w tej dziedzinie przeżywają wszyscy: małżonkowie i osoby żyjące samotnie. Jak stawić czoła tej trudności? Kościół proponuje w tej sytuacji: jeśli żyjesz w przyjaźni z Jezusem Chrystusem, jeśli spotykasz się z Nim regularnie w sakramentach, w Piśmie świętym, we wspólnocie Kościoła – który jest jego Ciałem – to nie będzie tobie tak trudno żyć uczciwie, godnie, szanując innych. Przyjaźń z Jezusem, prawdziwe nawrócenie, to co papież nazywa „radykalnym uczniostwem” umożliwia nam życie uczciwe, które jak mówił wielki nauczyciel dominikański, św. Tomasz z Akwinu jest dla ludzkiego szczęścia. Jest dzisiaj w świecie przerażająco wielu ludzi nieszczęśliwych. I wychodząc z tego poczucia nieszczęścia działają poprzez relacje seksualne, które wydają się chwilowo zadowalające, ale które nie mogą dawać satysfakcji w dłuższym wymiarze czasowym. Jan Paweł II zwykł mówić, że każdy człowiek pragnie żyć z niepodzielonym sercem. Każdy pragnie żyć czystą miłością. To dzisiaj powinien ukazywać Kościół, a czynimy to ukazując wzór Pana Jezusa, Matki Bożej i świętych, którzy są wzorem czystej miłości i serca niepodzielonego. A przyjęcie tego oznacza znalezienie drogi poprzez ciemności chwili obecnej.

 

KAI: Jakie Pana zdaniem są główne wyzwania intelektualne dla Kościoła i społeczeństwa?

 

- Największym wyzwaniem dla Kościoła na Zachodzie, a widzimy to zwłaszcza w świecie teologii niemieckiej, jest zrozumienie rzeczywistości Objawienia. Objawienie osądza historię, a nie historia Objawienie. Znaczna część Kościoła niemieckiego wpadła w pułapkę Heglowską, gdzie nieustannie mamy do czynienia z interpretacją. Brakuje fundamentalnej skały, tego, co zazwyczaj nazywamy depozytem wiary. Wszystko jest interpretacją. To jest recepta na katastrofę. Widzimy to w liberalnym protestantyzmie, który doznaje tego od kilkuset lat, od czasów Schleiermachera. Kościół, a zwłaszcza Kościół niemiecki musi ponownie przeczytać rozdział 7 i 8 Konstytucji dogmatycznej o Bożym Objawieniu Soboru Watykańskiego II – Bóg kieruje do świata nieustanne słowo Prawdy, w słowach i czynach, a te prawdy nas osądzają. My ich nie osądzamy. Jeśli zatem Jezus mówi, „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”, czy św. Paweł przestrzega nas przed niegodnym przyjmowaniem Komunii św,. to są to prawdy niezmienne, stale aktualne. Nie jesteśmy w stanie ich zmienić. To była w istocie kwestia podejmowana podczas obydwu synodów o rodzinie w 2014 i 2015 roku: czy Objawienie jest rzeczywiste, nieodwracalne i wiążące, czy też, jak kardynał Walter Kasper i inni zdają się podpowiadać, jesteśmy zanurzeni w nurcie historii, bez rzeczywistych, stałych punktów odniesienia.

W kulturze powszechnej problemem zasadniczym jest zdolność ludzkiego umysłu do pojęcia prawdy. Czy istnieją prawdy wpisane w świat i w nas samych – nazwalibyśmy te prawdy prawem naturalnym – i czy możemy je pojąć oraz nimi żyć? Świat bez prawdy jest chaosem. Świat bez prawdy jest światem siły, anarchii - to jest dziś problem świata zachodniego. Jest przeraźliwie wiele osób, które negują rzeczywistość tego, co nazwałbym prawdami wpisanymi w świat, czy głębokimi prawdami wpisanymi w ludzką kondycję. Papież Benedykt XVI nazywał to „dyktaturą relatywizmu”. Ale podstawą tej dyktatury relatywizmu jest załamanie się pojęcia istnienia prawd niezmiennych.

Problem ten wiąże się także z wyeliminowaniem metafizyki, pojęcie teleologii, sensu jakie poszczególne byty mają w świecie, prawdy że istnieją przyczyny ostateczne. Powoduje to poważne konsekwencje dla kultury. Kiedy paradygmat wiedzy ograniczany jest do nauk empirycznych napotykamy także na poważne trudności. Jest to obszerna i skomplikowana kwestia, może więc najprościej stwierdzić, że konieczny jest powrót do metafizyki.

 

KAI: Żyjemy w wielokulturowym świecie, cóż zatem Kościół może do niego wnieść, okazując szacunek dla innych tożsamości, a jednocześnie przekazując prawdę zbawczą?

 

- Spójrzmy na Afrykę. W roku 1900 w Afryce było 1 milion chrześcijan i to głównie w Egipcie i Etiopii. Do połowy obecnego wieku będzie w Afryce 500 milionów chrześcijan. Mieszkają pośród ogromnej różnorodności kultur, ale Ewangelia jest głoszona i przyjmowana z niezwykłą mocą niezależnie od tych podziałów. Dlaczego tak się dzieje: bo ludziom proponuje się osobistą relację z Jezusem Chrystusem. Benedykt XVI powtarzał bardzo często, że chrześcijaństwo rozpoczyna się od spotkania z Jezusem Chrystusem. Z tego spotkania bierze się wspólnota, nauczanie, moralność, sakramenty. Ale wszystko zaczyna się od spotkania z Panem. Tak dzieje się w Afryce i w bardzo zróżnicowanych środowiskach kulturowych. Musi to mieć zatem ponownie miejsce w krajach niegdyś chrześcijańskich. Musimy dokonać ponownej ewangelizacji całych części globu, bo zagubiliśmy tę osobową więź z Panem.

 

KAI: Wydaje się, że także Kościół w Polsce stoi przed poważnymi wyzwaniami. Jak Pana zdaniem powinien na nie odpowiedzieć?

 

- Byłoby wielką szkodą, gdyby Kościół w Polsce powielał doświadczenie Kościoła w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Francji, czy w Niemczech, w latach po II Soborze Watykańskim. Kościół w Polsce nie musi iść tą drogą, jeśli poważnie potraktuje nauczanie Jana Pawła II i uczyni je częścią swego życia, a nie traktując papieża jak swego rodzaju dziadka, z którym mamy więź emocjonalną – największy Polak w dziejach itd., ale nie zajmujemy się nim intelektualnie. Nie sądzę, aby Kościół w Polsce zmierzył się z myślą Jana Pawła II. A jeśli to uczyni, to znajdzie drogę do uniknięcia wszystkich błędów, jakie popełniliśmy w świecie zachodnim po II Soborze Watykańskim.

 

rozmawiał o. Stanisław Tasiemski OP

 

***

 

Urodzony w 1951 w Baltimore George Weigel jest amerykańskim pisarzem katolickim, ale także działaczem społecznym i politycznym oraz teologiem. Jego biografia Jana Pawła II, "Świadek nadziei", uchodzi za najlepszą jaką napisano. Na polski przetłumaczono też 7 innych jego książek.

Weigel ma 19 doktoratów honorowych różnych uczelni i szereg odznaczeń, w tym papieski Krzyż "Pro Ecclesia et Pontifice" i polski medal "Gloria Artis". Wielokrotnie gościł w naszym kraju, współpracując z Instytutem Tertio Millennio.