Ks. Opiela wspomina jezuitów zamordowanych w Rosji

 

 

KAI: Zamordowanie dwóch współbraci w Moskwie to bolesny cios dla Waszej wspólnoty w Rosji. Ksiądz dobrze znał jednego z zamordowanych, ks. Otto Messmera, przełożonego Niezależnego Rosyjskiego Regionu Towarzystwa Jezusowego.

 

- Kiedy przybyłem w 1992 r. do Rosji w poszukiwaniu utajnionych jezuitów, to właśnie ks. Otto był pierwszym z nich w byłym ZSRR, którego odnalazłem. Pracował wtedy w Celinogrodzie (obecnie Astana, stolica) w Kazachstanie. Później dzięki niemu odnalazłem innych. Ks. Otto pochodził z rodziny nadwołżańskich Niemców, w której dwóch jego braci są także jezuitami. Teraz jeden – Nikołaj, jest biskupem w Kirgizji, drugi pracuje w Niemczech. Ks. Viktora Betancourt’a, Ekwadorczyka, poznałem później i mniej. Wczoraj 6 listopada Prokuratura Rosyjskiej Federacji wydała oficjalny komunikat o zatrzymaniu podejrzanego o zabójstwo. Śledztwo trwa.

 

 

KAI: Zamordowani zakonnicy są częścią historii jezuitów w Rosji. Działacie tam od ponad 200 lat.

 

- Jezuitów w Rosji zaakceptowała caryca Katarzyna II. Po pierwszym rozbiorze w 1772 r. do Rosji zostały wcielone wschodnie terytoria Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Na nich znajdowało się wiele jezuickich ośrodków. Katarzyna II w myśl idei Oświecenia szanowała nasze szkolnictwo i wyznaczyła nam misję zajmowania się oświatą w tzw. „kraju zachodnim”. W dowód sympatii ofiarowała nam kościół św. Katarzyny w Sankt Petersburgu, którym obecnie zajmują się dominikanie. Na szczęście dla jezuitów caryca nie przeczytała papieskiej bulli o kasacie zakonu, która ukazała się w 1773 r., a było to warunkiem likwidacji Towarzystwa. Ogólnie dobre relacje mieliśmy z carem Pawłem I i Aleksandrem I do 1820 r., kiedy wypędził nas z Rosji. Jednym z powodów usunięcia jezuitów było posądzenie nas o łamanie zakazu nawracania na katolicyzm. W XIX w. było kilka przypadków wśród rosyjskiej arystokracji przejścia na katolicyzm. Jednym z nich był książe Iwan Gagarin, później pierwszy rosyjski jezuita. Za to został pozbawiony majątku i praktycznie skazany na banicję. Resztę życia spędził na Zachodzie. Innym powodem była niechęć intelektualnych środowisk moskiewsko-petersburskich do jezuitów. Aleksander I zaś miał plany zreformowania rosyjskiego szkolnictwa wyższego. To pod naciskiem tych środowisk zdecydował się na wypędzenie jezuitów. Nie są znane wszystkie podwody carskiej decyzji. Rosyjska historiografia nie wypracowała ostatecznej wersji tych wydarzeń.

 

 

KAI: Wtedy też powstała pokutująca do dziś w niektórych rosyjskich środowiskach „czarna legenda” jezuitów.

 

- Mit o jezuitach i ich wpływach był powielany m.in. przez wielu wybitnych pisarzy rosyjskich m. in. Fiodora Dostojewskiego. W trakcie mojego pobytu w Rosji raczej „czarna legenda” nie przeszkadza mi, a wręcz przeciwnie wiele osób z zaciekawieniem patrzyło na mnie, widząc po raz pierwszy w życiu „żywego jezuitę” bez rogów. Spotykałem się z życzliwym przyjęciem. Czasami zdarzały się negatywne wypowiedzi na nasz temat ze strony niektórych prawosławnych duchownych. Oczywiście, repertuar oskarżeń był skromny. Przede wszystkim zarzucano nam prozelityzm i uniatyzm. Obecnie w Rosji już nie łapią szpiegów, lecz ich tworzą. Powiedzenie ‘szpieg Watykanu’ nadal traktowane jest jako oskarżenie nie wymagające dowodów.

 

 

KAI: W czasach sowieckich jezuici dzielili tragiczny los Kościoła w Rosji.

 

- Po wypędzeniu działaliśmy w Rosji i ZSRR niejawnie. W czasach sowieckich na terenie ZSRR pracowali jezuici specjalnie przygotowani do tzw. misji wschodniej. Większość z nich pochodziła z prowincji warszawskiej. Byli wśród nich m. in. Polacy, Słowacy, Francuzi, Niemcy. Po wybuchu wojny w 1939 r. trzech z nich zgłosiło się do wyjazdu na Syberię wraz z zesłańcami robotnikami. Najbardziej znany obecnie, ks. Walter Ciszek, przez szereg lat był misjonarzem i więźniem. Do Związku Sowieckiego przybył w 1940 r. Rok później aresztowało go NKWD. Skazano go na 15 lat łagrów. Po zwolnieniu pracował jako robotnik. W 1963 r. władze sowieckie wymieniły go za kilku szpiegów, dzięki czemu mógł powrócić do Stanów Zjednoczonych. W 2006 r. zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego o. Ciszka. Ponadto na Syberię wyjechali ks. Nowikow i ks. Moskwa, który po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej został wysłany z misją do Rzymu, aby poinformować o religijnej sytuacji na przedwojennych terytoriach Polski. Misja w jedną stronę się udała. Niestety, podczas powrotu został schwytany na Ukrainie i jak kilka lat temu dowiedzieliśmy się, rozstrzelany przez NKWD w kijowskim więzieniu. O. Nowikow przeżył wojnę i pracował później jako nauczyciel łaciny w szkole. Msze św. sprawował prywatnie. Wielu jezuitów po wojnie wróciło ze Związku Sowieckiego do Polski. Jednym z ostatnich był o. Ząbek, który po latach spędzonych w więzieniach i łagrach w 1956 r. przyjechał do Polski.

 

 

KAI: Ksiądz był pierwszą osobą, która po upadku ZSRR organizowała struktury zakonu na terenie Rosji.

 

- W Rosji pracowałem od początku 1992 r do połowy 2000. Po 172 latach już we wrześniu 1992 r. doprowadziłem, do cywilnej rejestracji zakonu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Po przyjeździe odnalazłem ok. dziesięciu utajnionych jezuitów. Przez lata ich przynależność do zakonu była utrzymywana w ścisłej tajemnicy. Pracowali jako księża diecezjalni. O bp. Jossipie Wercie z Nowosybirska rodzina dowiedziała się, że był jezuitą dopiero po biskupiej konsekracji.

 

 

KAI: Ilu jezuitów pracuje obecnie w Rosji?

 

- W sumie ok. 60 zakonników. Wśród nich wielu jest jeszcze w trakcie formacji. Większość z nich to ludzie młodzi.

 

 

KAI: Gdzie są wasze główne ośrodki?

 

- Niezależny Rosyjski Region Towarzystwa Jezusowego obejmuje obszar od Bugu do Władywostoku, wyłączając kraje nadbałtyckie. Mamy parafię z filiami na Białorusi w Indurze, na Ukrainie we Lwowie, Kijowie, Chmielnickim. W Rosji jesteśmy w Moskwie i Nowosybirsku, w Kazachstanie prowadzimy parafię w Pawłodarze z licznymi filiami rozrzuconymi na ogromnym obszarze, w Kirgizji w Bishkeku oraz Dżaładaład, gdzie pracuje m.in. dwóch Polaków: o. Krzysztof Korolczuk i brat Damian Wojciechowski.

 

 

KAI: Z jakich krajów pochodzą jezuici pracujący w Regionie?

 

- Polaków jest stosunkowo niewielu. Oprócz już wymienionych, jeden polski jezuita pracuje w Pawłodarze, o. Ryszard Matejuk, a w Nowosybirsku o. Stanisław Pomykała. Na Ukrainie jest najwięcej polskich jezuitów. Ponadto są jezuici pochodzący z USA, Francji, Belgii, Hiszpanii, krajów Ameryki Południowej.

 

 

KAI: Ile placówek naukowych prowadzicie obecnie w Rosji?

 

- W Nowosybirsku prowadzimy ogólnorosyjskie preseminarium i nasz nowicjat. W Moskwie mamy Instytut Filozofii, Teologii i Historii św. Tomasza, który liczy ponad 30 wykładowców i 64 studentów.

 

 

KAI: Jak ocenia Ksiądz sytuację Kościoła w Rosji?

 

- Kościół w Rosji na pewno będzie się rozwijał. W jakim tempie czas pokaże. Bardzo dobrze, że ma on już rodzimych księży. Sytuację Kościoła katolickiego w dużym stopniu wyznaczają relacje z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym (RKP). Patriarchat Moskiewski chciałby, aby było tak jak przed rewolucją bolszewicką: katolikami były wówczas obce nacje: Polacy, Ukraińcy, Litwini czy środowiska dyplomatyczne. Nie mogli nimi być Rosjanie. Tak było w historii. Jeszcze przed wypędzeniem z Rosji jezuici założyli parafie na Syberii - w Tomsku i Irkucku. Car Paweł I zastrzegł jednak, że nie wolno im było nawracać miejscowej ludności, która była jeszcze pogańska. Mogliśmy się zajmować tylko zesłanymi katolikami.

 

Będziemy nadal posądzani o uprawianie prozelityzmu, choć wielu prawosławnych już w to nie wierzy. Większe zagrożenie płynie od nowych Kościołów protestanckich, które zarzutami o prozelityzm w ogóle się nie przejmują.

 

 

KAI: Po przeniesieniu abp Tadeusza Kondrusiewicza z Moskwy do Mińska wielu rosyjskich katolików twierdziło, że było to ukłon Watykanu w stronę Patriarchatu Moskiewskiego. Zgadza się Ksiądz z tą opinią?

 

- I tak i nie. Wiele zależy od nuncjuszy apostolskich. Za moich czasów byli nimi w Moskwie abp Francesco Colasuonno, następnie abp John Bukovsky, abp Georg Zur i obecnie jest nim abp Antonio Mennini, który ma wśród katolików rosyjskich opinię spolegliwego wobec patriarchatu. Wielką pracę wykonali abp Colasuonno i abp Bukovsky. Jeszcze w latach 90-tych, gdy z dwóch administratur rosyjskich: europejskiej i azjatyckiej, tworzono cztery, ewentualne podniesienie ich do rangi diecezji chyba przeszłoby łatwiej. Abp Bukovsky powiedział mi, że sam patriarcha Aleksy II nadmienił o tym podczas jednej z rozmów.

 

Być może ze strony patriarchatu były jakieś naciski na zmianę metropolity archidiecezji Matki Bożej w Moskwie. Kardynała w Moskwie jeszcze długo, jeśli w ogóle jest to przewidywalne, nie będzie. Na Białorusi jest większa szansa.

 

 

KAI: Czy w trudnych relacjach z RKP nie odkrywało roli także to, że papież był Polakiem?

 

- Może i tak. Kiedy mój przełożony generalny wysyłał mnie do Rosji, abym odbudowywał struktury zakonu, zapytałem go, czy dobrze robi, wysyłając tam Polaka. W Rosji bowiem nadal pokutuje opinia o „polskich panach”.

 

 

KAI: Czy dojdzie do rychłego spotkania papieża z patriarchą?

 

- Raczej wątpię. Jeśli już do niego dojdzie, to na pewno nie w Rosji.

 

 

KAI: Jak ocenia Ksiądz dialog katolicko- prawosławny?

 

- Dużą przeszkodą w tym dialogu jest na pewno stanowisko RKP. Patriarchat Moskiewski uważa się nadal za Trzeci Rzym, w sensie trzeciego cesarstwa. A prowadzona od czasów wielkiej schizmy z 1054 r. propaganda powtarza, że Watykan cały czas przygotowuje inwazję na Rosję. Tej mentalności nie da się łatwo zmienić. Dla rosyjskiego prawosławia jest to wygodny pretekst do ograniczania rozwoju Kościoła katolickiego. Ponadto w zbliżeniu naszych Kościołów przeszkadza to, że przedstawiciele RKP mówią co innego prywatnie, a co innego publicznie. Są duchowni, którzy mówią: będę oficjalnie postępował tak jak patriarchat każe a wy róbcie swoje. Jak długo można tak działać?

 

 

KAI: Na ile w dialogu przeszkadzają narodowe uprzedzenia?

 

- Kiedy patrzymy na kraje o przewadze wiernych prawosławnych, zauważamy, że w większości z nich Kościoły prawosławne są mocno związane z nacją, by nie powiedzieć z nacjonalizmem. Rosja zawsze kierowała się jakąś ideologią. Po upadku komunizmu tę role pełni w jakimś stopniu prawosławie, które chce być czynnikiem państwowotwórczym. Tak myślą władze i patriarchat. Rosjanin musi być prawosławny, nawet gdy jest nie ochrzczony. Zresztą podobnie jak w wielu krajach zachodu, gdzie ludzie obojętni religijnie deklarują się jako katolicy.

 

 

KAI: Sojusz ołtarza z tronem będzie się w Rosji umacniał.

 

- Chyba tak. Z drugiej strony wielu wiernych ma pretensje do hierarchii, że nie zajmuje się ludźmi lecz polityką. Historycy rosyjscy nieraz w rozmowie ze mną twierdzili, że ateizm w Rosji odniósł tak wielki sukces, gdyż Rosja nigdy do końca nie była schrystianizowana. Chrześcijaństwo przyswoiła sobie arystokracja, szlachta i bogate kupiectwo. Na wsiach i w prowincjonalnych miastach duchowni prawosławni byli zajęci raczej troską o utrzymanie rodziny niż chrystianizacją.

 

 

KAI: Jak ocenia Ksiądz duchową sytuację Rosji?

 

- W Rosji ateizm zapuścił korzenie głęboko. Trudno oszacować, jak wielu Rosjan jest praktykujących; w prawosławiu bowiem nie ma obowiązku uczestniczenia np. w niedzielnej mszy św. Ostatnio jeden z duchownych z Moskwy twierdził, że w Rosji jest od 4 do 7 proc. ochrzczonych w RKP, z których 2 proc. to praktykujący wierni. Kościół prawosławny zbyt mało zajmuje się inteligencją. W Moskwie jest jedna dynamiczna parafia pw. św. Kosmy i Damiana prowadzona przez o. Borisowa, która skupia inteligencję. Uniwersytet św. Tichona jest natomiast twierdzą konserwatyzmu i nacjonalizmu.

 

Ponadto dużą barierą dla przyciągnięcia ludzi do kościoła jest sama liturgia. Dużo mówi się o jej reformie, ale jej się nie przeprowadza. Wielu ludzi nie rozumie już języka starocerkiewnosłowiańskiego. Pracujący Rosjanin, który chciałby pójść na mszę św. w powszedni dzień, nie bardzo może sobie na to pozwolić. Prawosławna liturgia trwa zbyt długo. To też wymagałoby reformy.

 

 

KAI: Na koniec naszej rozmowy posłużę się tytułem artykułu Księdza z „Przeglądu Powszechnego”: „Ku czemu zmierza Rosja?”

 

- Obecna władza realizuje politykę wielkoruską. Rosja chce być mocarstwem, ale musi taż zdawać sobie sprawę, że obecnie żadne mocarstwo nie jest samowystarczalne. Kraj ten bez sojuszu z innymi państwami, w tym z azjatyckimi krajami dążącymi do mocarstwowości przynajmniej regionalnej: Chiny, Indie, Iran, sam nie stanie się mocarstwem. Ponadto głównym problemem Rosji jest jej polityka wewnętrzna. Nie wystarczą olbrzymie zasoby surowców naturalnych czy wzrost PNB bez poprawiania indywidualnego standardu życia. Dlatego potrzebne są nowoczesne technologie, które zmodernizują ich przemysł, dadzą zatrudnienie... Kto im w tym pomoże? Jak na razie w Eurazji pomóc może jedynie Unia Europejska, USA – słowem rozwinięty Zachód, od którego Rosja zawsze stroniła, zwłaszcza od jego kultury i cywilizacji technicznej. Głównym zatem utrudnieniem jest lokalna mentalność rządzących i rządzonych, której ewolucja wymaga mozołu i czasu…

 

Jeszcze innym problemem jest u Rosjan zmiana mentalności a ją zmienia się najtrudniej i powoli.

 

 

Ks. Stanisław Opiela, jezuita w latach 1992-2000 był przełożonym Niezależnego Regionu Rosyjskiego Towarzystwa Jezusowego, rektorem Kolegium św. Tomasza z Akwinu w Moskwie, sekretarzem episkopatu Rosji. Ostatnio był pracownikiem Katolickiego Biura Informacji i Inicjatyw Europejskich (OCIPE) w Strasburgu i Brukseli.

 

Rozmawiał Krzysztof Tomasik.